W służbie przypadku

Kiedyś zdjęcia ze spektaklu wykonywano na specjalnej próbie, zwykle – po trzeciej próbie generalnej. Fotograf wybierał sceny i ustawiał aktorów, zgodnie z notatkami, które robił na próbach wcześniej. Miał do dyspozycji oświetleniowca, który modyfikował światło zgodnie z potrzebami fotografa oraz wymaganiami kliszy.

Teraz czas uległ kompresji, i jeśli możliwe jest zrobienie zdjęć w trakcje akcji, to reżyserzy z dezaprobatą słuchają propozycji poświęcenia części próby na zdjęcia. Lecz ta sytuacja ma swoje pozytywne strony. Jest bowiem coś szczególnego w fotografiach zrobionych w trakcie akcji, i zawsze one różnią się od scen ustawianych, nawet jeśli aktorzy wkładają maksimum wysiłku, by być naturalnymi. Zresztą, te wysiłki czasem powodują odwrotny efekt.

Intymność
Intymność, na zdjęciu Dominika Bednarczyk

Nawet takie zdjęcia, jak to. Wydaje się, że z łatwością można je zaaranżować, ale jestem przekonany, że w tej prostej sytuacji, lecz ustawionej, trudno byłoby osiągnąć taki efekt.  To przekonanie wynika z realiów teatralnych, sposobu prowadzenia prób, możliwości współpracy fotografa. Zdjęcia zrobione z akcji są bezkonkurencyjne szczególnie w tak delikatnej materii jak ekspresja postaci, uwidaczniająca się w twarzy oraz całym ciele.

To zdjęcie ma charakter symboliczny i mówi bardzo dużo o istocie spektaklu, a znaczenie mają tutaj przede wszystkim tak „drobne” detale jak wyrazy twarzy obu osób, sposób ułożenia ich ciał, ekspresja w nich zawarta. Sam chwyt polegający na zestawieniu cienia z rzeczywistą postacią ma charakter tylko ramowy, ogólnej formy, pomysłu, który został jednak wypełniony bardziej szczegółową treścią.

Znów pytanie, które już tutaj wcześniej sobie zadawałem. Ponieważ podobne zdjęcia nie powstają w sposób w pełni kontrolowany. Są one wynikiem szczęśliwego złożenia się wielu czynników, również tego, że fotograf rzucił w tamtą stronę okiem (bo jest to drobny wycinek większej sceny, pochodzący z ostatniego planu), nakierował szybko obiektyw i akurat trafił. Czy mogę zatem to zdjęcie przypisać sobie? Formalnie – tak, ponieważ to ja trzymałem aparat i nacisnąłem spust. Ale tak naprawdę…?

Hanif Kureishi, Intymność,
reżyseria: Iwona Kempa,
Teatr Słowackiego w Krakowie

2 przemyślenia nt. „W służbie przypadku


  1. Ależ lubię czytać 🙂 Dziękuję za wpis. Masz rację pisząc tę opinię. Idąc dalej – fascynujące jest to, że nawet nasza wrażliwość, umiejętność obserwacji, nie jest zawsze taka sama, podlega naszym nastrojom, dobrym i złym, i wielu innym czynnikom, o których nie mamy pojęcia. Na umiejętności i wrażliwość nakłada się jeszcze coś nieokreślonego, nazywamy to – szczęście. Czasem się je przegapia, a czasem – dokłada się do całej reszty pozytywnych czynników i owocuje czymś niesamowitym 🙂 Pozdrawiam!


  2. „Czy mogę zatem to zdjęcie przypisać sobie? Formalnie – tak, ponieważ to ja trzymałem aparat i nacisnąłem spust. Ale tak naprawdę…?”

    Widzisz, myślę ze TAK. Dlaczego? bo milion ludzi by spojrzało i niczego nie zauważyło. A fotograf spojrzał i zauważył. On jest tym który widzi inaczej i więcej. Nigdy nie zapomnę pewnej sesji o poranku, w niedużym krakowskim parku. Było piękne światło, mgiełka..świat wyglądał inaczej niż zwykle. Zrobiłam mnóstwo zdjęć. Kolega specjalnie pojechał do „mojego” parku i nie zrobił żadnego. Pytał mnie gdzie sa te miejsca, gdzie rosną takie drzewa jak na moich zdjęciach? przeszedł kilka razy, nie widział. Inna sprawa, ze każdy widzi co innego, na innego jest „uczulony” ja szczególnie na przyrode, światło, czasem na reportaż. Inni na ludzi i sytuację. O bosz ale sie rozpisałam, wybacz! Pozdrowienia!

Możliwość komentowania jest wyłączona.