Z życia wyborczego plakatu

Materiał został zrobiony „przy okazji” codziennych podróży i innych prac. Patrząc na kampanię wyborczą choćby od strony plakatów trudno powstrzymać się od chwycenia za aparat, zwłaszcza, że od kuriozalnych, komicznych i dramatycznych zestawień wokół aż się roi.

"Zwięrzęta dzikie" - koniec

Materiał zamieściłem na portalu wiadomosci24.pl. Traktuję go jako ćwiczenie, którego pozytywne efekty już widzę.

  1. Przede wszystkim – ciągle niesłychanie ważny jest dystans do wykonanych przez siebie fotografii, który wymaga czasu. Jeśli czas jest krótki, warto poprosić o konsultację kogoś, kto wesprze swoim świeżym spojrzeniem.
  2. Obserwacja socjologiczna – ciągle w Polsce nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo to, co robimy, świadczy o nas. Niechlujnie i bez refleksji rozwieszone plakaty świadczą o ich właścicielach. Przykłady – kliknijcie na link.
    • Plakat kandydatki sąsiaduje z reklamą „Nasze piersi nie są ani za małe ani za duże”, albo „Kury nioski tanio”
    • reklama kandydata – z reklamą „udrażniania i czyszczenia kanalizacji”
    • wzajemne zaklejanie plakatów zdaje się mówić „nasze musi być na wierzchu bez względu na szacunek, zasady, elegancję”
    • jak na zdjęciu powyżej – połączenie znaku drogowego, nazwiska kandydata oraz faktu, że stojaki „gibnęły” się tworzy kpinę; no tak, ale o aż takie dalekosiężne możliwości kojarzenia i przewidywania chyba trudno byłoby posądzić kogoś, kto je ustawiał…
  3. Zdjęciom zwykle towarzyszy tekst, więc musi on być napisany bardzo starannie, by podkreślić to, co trzeba. Może zauważyliście sytuacje, w których świetnej fotografii towarzyszy banał w postaci podpisu.