Mój tekst w „Didaskaliach”

Piotr Kubic w „Didaskaliach”

W październikowym numerze „Didaskaliów – Gazecie teatralnej” (nr 117) ukazał się mój tekst, który jest kontynuacją tematu rozpoczętego przez Michała Zadarę. Reżyser wskazał na podział rzeczywistości teatralnej na „jasną” i „ciemną” stronę, oraz na potrzebę docierania do prawdy poprzez teatr. W moim tekście, jako reprezentant „ciemnej strony”, odnoszę się do jego postulatów. A tak zapowiada tekst sama redakcja:

Piotr Kubic: Szum w nas. O docieraniu do prawdy

Tekst będący odpowiedzią na artykuł Michała Zadary Te wszystkie maszyny. Krótki tekst o szumie („Didaskalia” 2013, nr 114). Realizator dźwięku w Teatrze Bagatela w Krakowie wypowiada się z perspektywy człowieka współtworzącego „ciemną stronę” spektakli, snując rozważania na temat mechanizmu powstawania iluzji w teatrze.

Didaskalia – Gazeta Teatralna” do kupienia w księgarniach, również w księgarni internetowej.


Głos z „ciemnej strony”

Szum jest w nas. O docieraniu do prawdy

(Michał Zadara, „Te wszystkie maszyny. Krótki tekst o szumie”)
Didaskalia nr 114, kwiecień 2013, http://www.didaskalia.pl/114_zadara.htm

Ja po „ciemnej stronie”

Czytając tekst Michała Zadary o kulisach teatru uśmiecham się serdecznie. Oto ktoś napisał i o mnie. O kimś, kto zawsze przebywa po „ciemnej stronie”. Kto nieraz był świadkiem owacji na stojąco, pozostając za plecami widzów zwróconych w stronę rozświetlonej pełnią teatralnych świateł sceny. A na niej aktorzy, zmęczeni i szczęśliwi.

Czy myślałem czasem o tym, że przeżycia aktorów na scenie są ważniejsze od moich? Chyba tak. Chociaż wiem, że i ja przyczyniłem się do finałowej ekscytacji widzów – nawet jeśli tylko drobnymi ruchami palców, nasłuchiwaniem i nerwowymi skurczami mięśni tuż ponad żołądkiem, gdy fraza muzyczna nie układała się tak, jak trzeba. I ja ćwiczyłem wzbudzanie płomienia emocji u siedzących na widowni, sterowania nim i podsycania, aż do finałowych ukłonów. Ukrywałem też owe „ciemne miejsca”, o których pisze Michał Zadara – wystające kable, sterczące głośniki, pochylałem nisko lampkę oświetlającą stanowisko realizatora dźwięku, by nie zdradzała mojej obecności. Kręcąc gałkami i naciskając klawisze starannie maskowałem połączenia dźwięków, tak aby widz-słuchacz nie wiedział, że zmieniają się motywy muzyczne, zapisane na dyskach cyfrowych odtwarzaczy.

Rzeczywistość ukryta

Ukrywanie rzeczywistości nie są cechą tylko teatru. Rzeczywistość jest przed nami ukryta ze swojej natury, a odkrywanie jej wymaga szczególnego wysiłku. Dzieci nie mają pojęcia o tym, co dzieje się wewnątrz ich ciał, funkcjonują na poziomie pewnej iluzji, w której ich własne ciało jest czymś, czym dla widza – kulisy sceny teatralnej. Nie zdają sobie sprawy z pracy trzustki, bicia serca, przepływy impulsów nerwowych. Dopiero skaleczenie kolana jest jak omyłkowe zapalenie światła w kulisie teatralnej – uchyla skrawka tajemnicy, że oto tam, wewnątrz, płynie krew, że jest czerwona i że trzeba zatamować krwotok.

Dorastając, z czasem docieramy do głębszych warstw rzeczywistości, ale niewielu z nas robi to z pasji docierania do prawdy. Tylko nieliczni to skrupulatni badacze. Pozostali nie interesują się tym, jak jest naprawdę, dopóki jakiś problem, defekt, niewygoda czy potrzeba nie zmusi ich do podjęcia wyzwania spojrzenia głębiej. Ktoś mógłby posądzić tę postawę o lenistwo, wygodę, brak zaangażowania, jednak niezaglądanie w kulisy życia jest wręcz warunkiem naszego codziennego, sprawnego funkcjonowania. Producenci komputerów ukrywają algorytmy programów, dzięki czemu nie trzeba być programistą, by naciśnięciem jednego klawisza wywoływać miliony operacji zmiennoprzecinkowych na sekundę. Nie musimy sami piec chleba, nie mamy pojęcia o skomplikowanej budowie okien, które codziennie otwieramy, o ilości norm technicznych, które musi spełnić krzesło, które kupujemy w hipermarkecie.

Niezagłębianie się, niedociekanie prawdy nie jest naganne, nie jest błędem, dopóki nie służy ukrywaniu niesprawiedliwości, krzywdy, dramatu. Wtedy należy zmobilizować siły poznawcze i dociec rzeczywistego stanu rzeczy. Rozpoznawanie i usuwanie zła to zasadnicze kierunki jakie deklaruje nasza kultura i cywilizacja, w ich stronę podążać powinien nie tylko teatr i sztuka w ogóle, lecz w tym celu powstały również całe struktury i instytucje społeczne.

Nieunikniona iluzja

Teatr posługuje się iluzją. Jest to jego podstawowe założenie, aksjomat, którego widz nie tylko nie próbuje kwestionować, nie tylko się na niego godzi, ale wręcz go oczekuje. Michał Zadara pisze zresztą: „dzieło jest zawsze podzielone na pół”. Tak więc by pokazać coś, niezbędne jest ukrycie czegoś innego. Dlatego właśnie teatr jest teatrem, a nie reportażem czy dokumentem.

Można się zastanawiać, w jaki sposób miałoby się dokonać odkrycia „ciemnej strony” dzieła teatralnego. Załóżmy, że przez proste usunięcie kotar i zastawek oraz dostawienie reflektorów, by rozświetlić zakulisowe stanowiska pracy maszynistów. Wszelka reżyserska ingerencja byłaby tu nie na miejscu, byłaby tworzeniem kolejnej iluzji, od której przecież próbujemy uciec. Jednak pracownicy, gdyby dowiedzieli się, że będą widoczni, to czy zachowywaliby się tak, jak zawsze? Z pewnością ubraliby się choć trochę inaczej. Pani inspicjentka wybrałaby się do fryzjera, elektryk, który zwykle jest zgarbiony, starałby się wyprostować, a jeśli wisiałby tam jeden z „kalendarzy”, o których pisze Michał Zadara, zostałby z pewnością ściągnięty. Otóż sam fakt obserwacji powoduje odejście od tego, co zwykłe. Okazuje się, że dotarcie do prawdy może być trudne.

Załóżmy jednak, że pracownicy jakimś sposobem nie wiedzieliby, że są obserwowani. Wtedy pojawia się obawa, że niezrozumienie nastąpi po stronie odbiorcy. Bo czy można dowiedzieć się czegoś zasadniczego, obserwując przez kilkadziesiąt minut kulisy spektaklu? Wątpliwe, że widz dowie się np. o dylematach rekwizytora. Bo przyjęcie prawdy często wymaga przygotowania odbiorcy, np. stworzenia odpowiedniego kontekstu. Prawda, w swej istocie, jest bardzo trudno poznawalna, o ile w ogóle. Paradoksalnie, łatwiej do niej docierać poprzez iluzję. Dlatego teatr wykorzystuje właśnie iluzję, iluzja jest jego siłą.

Narzędzie do patrzenia na siebie

Rozpatrując postulat teatru jako „narzędzia do ćwiczenia patrzenia” napotykamy na pewien problem. W naszej rzeczywistości gospodarki rynkowej, w której pogrążamy się jako społeczeństwo, ogólnym drogowskazem staje się nieuchronnie to, czego większość odbiorców chce doświadczać – na co chce patrzeć, czego słuchać, o czym wiedzieć. Przykładem tego są np. dziennikarskie kanały informacyjne, które coraz częściej dostarczają odbiorcom takie informacje i opinie, jakich ci oczekują. Przeniesienie gazet codziennych do internetu oraz ich uzależnienie od wpływów z reklam powoduje, że internauci, klikając, mogą z godziny na godzinę wywołać zmianę treści na portalu informacyjnym. Jednym z głównych parametrów jest tzw. „klikalność”. Jeśli jakiś artykuł „się nie klika” (czyli internauci go nie czytają), w krótkim czasie jest usuwany z portalu. W tej sytuacji postulat dociekania prawdy traci wszelką moc sprawczą.

Tak, zakładając koszulkę H&M nie lubimy myśleć o robotnikach z Bangladeszu pracujących niewolniczo. Uruchamiając iPoda nie myślimy o Chinkach, montujących te urządzenia przez kilkanaście godzin dziennie. Nie myślimy o nich, ponieważ nie chcemy o nich myśleć. Nie chcemy zaś dlatego, bo myślenie to powoduje w nas dysonans, którego nie jesteśmy w stanie rozwiązać. Dlatego usuwamy go z naszej świadomości, dystansujemy się od niego. Dystansujemy się, ponieważ jest to jedyny w naszym zrozumieniu sposób, by nie czuć bólu. Dystansujemy się, bo uważamy, że niewiele możemy w tej sprawie zrobić. Dystansujemy się, bo czujemy, że jakakolwiek zmiana wymagałaby od nas niemałego poświęcenia, na które nie będziemy mogli się zdobyć.

Dysonans powstaje też dlatego, że tli się w nas skrywane uczucie współwiny owego podziału – na jasną i ciemną stronę świata. Współwiny, nawet jeśli przez bierność lub zaniechanie. Przez przyzwyczajenie do tych wszystkich rzeczy, którymi posługujemy się na co dzień, a które mamy poprzez dewastację środowiska, cierpienie zwierząt i niewolniczą pracę nieznanych nam ludzi. Jednocześnie zbyt mało w nas determinacji, by podjąć walkę – przede wszystkim ze sobą samym. Tutaj pozostaje miejsce dla ważnej roli teatru – skłonić nas do spojrzenia na… samych siebie.

Czy teatr dziś może skłonić nas do zmierzenia się z dysonansem, który w nas powstaje? Czy jest w stanie przekonać nas, że ten trud ma sens – przyjąć dyskomfort wynikający z patrzenia na dziedziny „wstydliwe”, jak nazywa je Michał Zadara? Czy dziś ma jeszcze znaczenie cierpienie w imię prawdy, czy może ono pełnić jakąkolwiek rolę w świecie, w którym doktryną staje się hasło „czuj się dobrze, zasługujesz na to”…?

„Ciemna strona” wszechobecna

Niedawne badania naukowe mówią o tym, że w kosmosie znajduje się kilkakrotnie więcej ciemnej energii i ciemnej materii niż tej widocznej. I właśnie te niewidoczne elementy utrzymują Wszechświat w równowadze. Życie na Ziemi mogło powstać nie tylko dzięki energii gwiazd i spektakularnym wybuchom supernowych, ale dlatego, że Kosmos jest przeniknięty tworem, substancją, której nie widać, ale która musi gdzieś być, choć nie do końca wiadomo jeszcze, gdzie. To przecież zupełnie jak… w teatrze. Ilość sal prób, pracowni dekoratorskich, magazynów, garderób, korytarzy, maszynowni i tych wszystkich pomieszczeń, gdzie powstaje spektakl, wielokrotnie przewyższa rozmiar sceny. Czas pracy nad spektaklem to o wiele więcej, niż trwa on sam. Jesteśmy otoczeni „ciemną stroną”, podczas gdy „jasna strona” to tylko mgnienie, niewielki procent rzeczywistości.

Kiedyś zastanawiałem się, czy chciałbym znaleźć się po „jasnej stronie” dzieła teatralnego. Dziś myślę, że jednak nie. Wolę pozostać tutaj, z tyłu, niewidoczny. Jedni widzowie przeżywają wyłącznie iluzję spektaklu, i tych jest zdecydowana większość. Innym ona nie wystarcza, poszukują wzrokiem linek, na których zawieszone są elementy scenografii, rozglądają się, gdzie jest człowiek, który steruje światłem. Gdyby ktoś zechciał zaglądnąć do mnie podczas pracy – serdecznie zapraszam, lecz nie spodziewam się tłumów. Być może na półce leżeć będzie niedojedzona kanapka, proszę też uważać – obok stolika, na podłodze, w ciemności stoi butelka z wodą mineralną.


Piotr Kubic
Realizator dźwięku w teatrze, fotograf, blogger, pisze felietony i opowiadania. Współpracował m.in. ze Stanisławem Radwanem, Janem Kantym-Pawluśkiewiczem, Zygmuntem Koniecznym, od którego otrzymał wyróżnienie za realizację dźwiękową spektaklu „Sztukmistrz z Lublina”. Interesuje się psychologią, socjologią, astronomią, improwizacją jazzową.

W maju 2013 roku zrealizował wystawę fotografii „Faza 2/240”, w której zajmował się tematem wzajemnych relacji „jasnej” i „ciemnej” strony dzieła teatralnego.