Szum jest w nas
O docieraniu do prawdy

Tekst opublikowany w Didaskaliach – Gazecie Teatralnej (nr 117, październik 2013). Odnosi się do tekstu Michała Zadary (Te wszystkie maszyny. Krótki tekst o szumie, Didaskalia nr 114, kwiecień 2013), na temat docierania do prawy poprzez sztukę teatralną.

Ja po ciemnej stronie

Czytając tekst Michała Zadary o kulisach teatru uśmiecham się serdecznie. Oto ktoś napisał i o mnie. O kimś, kto zawsze przebywa po ciemnej stronie. Kto nieraz był świadkiem owacji na stojąco, pozostając za plecami widzów zwróconych w stronę rozświetlonej pełnią teatralnych świateł sceny. A na niej aktorzy, zmęczeni i szczęśliwi.

Czy myślałem czasem o tym, że przeżycia aktorów na scenie są ważniejsze od moich? Tak. Chociaż wiem, że i ja przyczyniłem się do finałowej ekscytacji widzów – nawet jeśli tylko drobnymi ruchami palców i nasłuchiwaniem. Także nerwowymi skurczami mięśni tuż ponad żołądkiem, gdy fraza muzyczna nie układała się jak trzeba. I ja ćwiczyłem wzbudzanie płomienia emocji u odbiorców, sterowania nim i podsycania, aż do finałowych ukłonów. Ukrywałem też owe ciemne miejsca – wystające kable, sterczące głośniki, pochylałem nisko lampkę oświetlającą stanowisko realizatora dźwięku, by nie zdradzała mojej obecności. Kręcąc gałkami i naciskając klawisze starannie maskowałem połączenia dźwięków, tak aby widz-słuchacz nie wiedział, że zmieniają się motywy muzyczne, zapisane na dyskach cyfrowych odtwarzaczy.

Rzeczywistość ukryta

Ukrywanie rzeczywistości nie są cechą tylko teatru. Rzeczywistość jest przed nami ukryta ze swojej natury, a odkrywanie jej wymaga szczególnego wysiłku. Dzieci nie mają pojęcia o tym, co dzieje się wewnątrz ich ciał, funkcjonują na poziomie pewnej iluzji, w której ich własne ciało jest czymś, czym dla widza – kulisy sceny teatralnej. Nie zdają sobie sprawy z pracy trzustki, bicia serca, przepływy impulsów nerwowych. Dopiero skaleczenie kolana jest jak „omyłkowe zapalenie światła w kulisie teatralnej” – uchyla skrawka tajemnicy, że oto tam, wewnątrz, płynie krew, że jest czerwona i że trzeba zatamować krwotok.

Dorastając, z czasem docieramy do głębszych warstw rzeczywistości, ale niewielu z nas robi to z pasji zgłębiania prawdy. Zwykle nie interesujemy się tym, jak jest naprawdę, dopóki jakiś problem, defekt, niewygoda czy potrzeba nie zmusi nas do podjęcia wyzwania. Ktoś mógłby posądzić tę postawę o lenistwo, wygodę, brak zaangażowania, jednak niezaglądanie w kulisy życia jest wręcz warunkiem naszego codziennego, sprawnego funkcjonowania. Producenci komputerów ukrywają algorytmy programów, dzięki czemu nie trzeba być programistą, by naciśnięciem jednego klawisza wywoływać miliony operacji na sekundę. Nie musimy uprawiać zboża, nie mamy pojęcia o skomplikowanej budowie okien, które codziennie otwieramy, o ilości norm technicznych, które musi spełnić krzesło, które kupujemy w hipermarkecie.

Niezagłębianie się, niedociekanie prawdy nie jest błędem, dopóki nie służy ukrywaniu niesprawiedliwości, krzywdy, dramatu. Wtedy należy zmobilizować siły poznawcze i dociec rzeczywistego stanu rzeczy. Rozpoznawanie i usuwanie zła to ważne kierunki jakie deklaruje nasza kultura i cywilizacja, w ich stronę podążać powinien nie tylko teatr i sztuka w ogóle, lecz w tym celu powstały również całe struktury i instytucje społeczne.

Iluzja nieunikniona

Teatr posługuje się iluzją. Jest to jego podstawowe założenie, którego widz nie tylko nie próbuje kwestionować, nie tylko się na niego godzi, ale wręcz go oczekuje. Michał Zadara pisze zresztą: „dzieło jest zawsze podzielone na pół”. Tak więc by pokazać coś, niezbędne jest ukrycie czegoś innego. Dlatego właśnie teatr jest teatrem, a nie reportażem czy dokumentem.

Spróbujmy sobie wyobrazić, w jaki sposób miałoby się dokonać odkrycia „ciemnej strony” dzieła teatralnego. Na przykład poprzez proste usunięcie kotar i zastawek oraz dostawienie reflektorów, by rozświetlić zakulisowe stanowiska pracy maszynistów. Już taki prosty zabieg uświadomiłby widzom, że na scenie aktorzy nie są sami, że towarzyszy im zespół obsługi sceny, który liczebnie nierzadko przewyższa zespół aktorski.

Jednak pracownicy, gdyby dowiedzieli się, że będą widoczni, to czy zachowywaliby się tak, jak zawsze? Z pewnością nie, np. ubraliby się inaczej. Pani inspicjentka wybrałaby się do fryzjera, elektryk, który zwykle jest zgarbiony, starałby się wyprostować, a jeśli wisiałby tam jeden z „kalendarzy”, o których pisze Michał Zadara, zostałby pośpiesznie ściągnięty.

Sam fakt obserwacji powoduje odejście od tego, co zwykłe. Dlatego dotarcie do prawdy jest trudne, bo wszyscy pretendujemy do tworzenia iluzji.

Można by rozważyć obsadzenie stanowisk maszynistów, na potrzeby tego jednego spektaklu, aktorami. Możliwe, że oni, pod okiem widzów, odtworzyliby te role o wiele lepiej niż sami pracownicy. Czy jednak taki zabieg nie sprzeciwiałby się samej idei pozbawiania iluzji teatru?

Załóżmy jeszcze na chwilę, że pracownicy jakimś sposobem nie wiedzieliby, że są obserwowani. Wtedy pojawia się obawa, że niezrozumienie nastąpi po stronie odbiorcy. Bo czy można wytworzyć prawdziwy obraz pracy np. rekwizytora, obserwując go przez kilkadziesiąt minut na spektaklu? Raczej nie. Przyjęcie prawdy wymaga przygotowania odbiorcy, np. stworzenia szerszego kontekstu. Prawda, w swej istocie, jest bardzo trudno poznawalna, o ile w ogóle. Paradoksalnie, łatwiej do niej docierać poprzez iluzję. Dlatego w niej tkwi siła teatru.

Narzędzie do patrzenia na siebie

Rozpatrując postulat teatru jako „narzędzia do ćwiczenia patrzenia” na otaczający nas świat napotykamy na pewien opór. W rzeczywistości gospodarki rynkowej, w której pogrążamy się jako społeczeństwo, ogólnym drogowskazem staje się nieuchronnie to, czego większość odbiorców chce doświadczać – na co chce patrzeć, czego słuchać, o czym wiedzieć. Przykładem tego są np. dziennikarskie kanały informacyjne, które coraz częściej dostarczają odbiorcom takich informacji i opinii, jakich ci oczekują. Przeniesienie gazet codziennych do internetu oraz ich uzależnienie od wpływów z reklam powoduje, że internauci, klikając, mogą z godziny na godzinę wywołać zmianę treści na portalu informacyjnym. Dzieje się to za przyczyną jednego z parametrów – tzw. „klikalności”. Jeśli jakiś artykuł „się nie klika” (czyli internauci go nie czytają), jest szybko usuwany z portalu. W tej sytuacji postulat dociekania prawdy traci moc.

Tak, zakładając koszulkę H&M nie lubimy myśleć o robotnikach z Bangladeszu pracujących niewolniczo. Używając iPoda nie myślimy o Chinkach, montujących te urządzenia przez kilkanaście godzin dziennie. Nie lubimy myśleć o kulisach świata, ponieważ nie jest to przyjemne. To myślenie powoduje w nas dysonans, którego nie jesteśmy w stanie rozwiązać. Dlatego usuwamy go z naszej świadomości. Dystansujemy się, gdyż jest to najprostszy sposób, by nie czuć bólu. W gruncie rzeczy jesteśmy przekonani, że niewiele możemy w tej sprawie zrobić. Jak również że jakakolwiek zmiana wymagałaby od nas niemałego poświęcenia, na które nie będziemy mogli się zdobyć.

Dysonans powstaje, bo tli się w nas skrywane poczucie współwiny owego podziału – na jasną i ciemną stronę świata. Współwiny, nawet jeśli przez bierność lub zaniechanie. A także przez przyzwyczajenie do tych wszystkich rzeczy, którymi posługujemy się na co dzień, a które mamy, niestety poprzez dewastację środowiska, cierpienie zwierząt i niewolniczą pracę nieznanych nam ludzi. Jednocześnie zbyt mało w nas determinacji, by podjąć walkę – przede wszystkim z sobą samym. Tutaj pozostaje miejsce dla ważnej roli teatru – skłonić nas do spojrzenia na… samych siebie.

Zadaniem teatru mogłoby być wskazanie, dlaczego trzeba patrzeć i myśleć o tym, czego nie chcemy widzieć. Rola ta polegałaby na odkryciu sensu mierzenia się z naszym wewnętrznym dysonansem, sensu podejmowania pewnego rodzaju cierpienia – patrzenia na dziedziny „wstydliwe”, jak nazywa je Michał Zadara. Czy dziś ma jeszcze znaczenie cierpienie w imię prawdy, czy może ono pełnić jakąkolwiek rolę? W świecie, w którym doktryną staje się hasło „czuj się dobrze, zasługujesz na to”.

„Ciemna strona” wszechobecna

Niedawne badania naukowe mówią o tym, że w kosmosie znajduje się kilkakrotnie więcej ciemnej energii i ciemnej materii niż tej widocznej. I właśnie te niewidzialne elementy utrzymują Wszechświat w równowadze. Życie na Ziemi mogło powstać nie tylko dzięki światłu gwiazd i spektakularnym wybuchom supernowych, ale dlatego, że Kosmos jest przeniknięty tworem, substancją, której nie widać, ale która musi istnieć, choć nie do końca wiadomo jeszcze, gdzie. To przecież zupełnie jak… w teatrze. Powierzchnia sal prób, pracowni dekoratorskich, magazynów, garderób, korytarzy, maszynowni i tych wszystkich pomieszczeń, gdzie powstaje spektakl, wielokrotnie przewyższa rozmiar sceny. Czas pracy nad spektaklem to o wiele więcej, niż trwa on sam. Jesteśmy otoczeni „ciemną stroną”, podczas gdy „jasna strona” to tylko mgnienie, przebłysk.

Kiedyś zastanawiałem się, czy chciałbym znaleźć się po „jasnej stronie” dzieła teatralnego. Dziś myślę, że jednak nie. Odpowiada mi być niewidocznym. Jedni widzowie przeżywają wyłącznie iluzję spektaklu, innym ona nie wystarcza. Poszukują wzrokiem linek, na których zawieszone są elementy scenografii, rozglądają się, gdzie gdzie jest stanowisko oświetleniowca. Gdyby ktoś zechciał zaglądnąć do mnie podczas pracy – serdecznie zapraszam. Być może na półce leżeć będzie niedojedzona kanapka, proszę też uważać – obok stolika, na podłodze, w ciemności, stawiam butelkę z wodą mineralną.

Piotr Kubic – realizator dźwięku w Teatrze Bagatela w Krakowie, fotograf teatralny, fotoreporter, pisze felietony i opowiadania. Interesuje się psychologią, socjologią, fizyką, improwizacją jazzową. W maju 2013 roku zrealizował wystawę fotografii Faza 2/240, w której zajmował się tematem wzajemnych relacji jasnej i ciemnej strony dzieła teatralnego.