Kolejka do zejścia, w której ustawili się zaraz po wyjściu. Nad urwiskiem, trzymając się łańcuchów, niekoniecznie spoglądając w dół. Teraz trzymają się skał, bo szczyt jest niewielki, otoczony przepaściami. Tyle, że starczyło na żelazny krzyż, wysoki na piętnaście metrów.
– Co pan omija kolejkę? Tutaj wszyscy stoimy!
– Nie omijam, idę szlakiem.
– Ale my wszyscy czekamy, nie widzi pan?
– Widzę, że szlak jest tu, gdzie idę, wy jesteście poza szlakiem.
– Panie, czekamy tu z dziećmi, niech pan nie omija kolejki.
Na darmo.
– Mamo, a możemy chwilę tu zostać?
– Możemy.
– A co, jeśli stracimy kolejkę?
– To trudno.
– Czy potem będziemy mogli zejść?
– Poprosimy kogoś, powiemy, że już staliśmy w kolejce, to nas wpuści.
Na Giewoncie.