Otrzymuję dwa zadania: wykonać zdjęcia reżysera i dramaturga oraz nagrać ich wypowiedzi na temat realizowanej sztuki. Dostaję numer telefonu, mam zadzwonić i umówić się.
Dzwonię i wyrażam prośbę, bym mógł przyjść na próbę. Tak po prostu, posiedzieć chwilę. Czuję, wiem, jestem przekonany, że jest mi to potrzebne. Że jeśli dwaj ludzie, których jeszcze nie spotkałem, mają wejść do mojego studia, to potrzebuję choć zobaczyć ich wcześniej.
Próba miała się odbyć w małej sali prób, ale okazało się, że zespół przeniósł się do sali stiukowej. To duże pomieszczenie w kształcie prostopadłościanu, z bardzo wysokim stropem, w którym grane są spektakle, ale nie posiadające stałej sceny. Teraz jest prawie puste, a przy dużym stole, który w porównaniu do rozmiarów sali i tak wydaje się niewielki, zasiedli twórcy. Trwa czytanie, analiza tekstu, dyskusje. Jedna lampa, umieszczona w centrum sufitu, rzuca niejasne światło, które rozprasza się im dalej od centrum i bliżej ścian. Atmosfera spokojnego skupienia w lekkim półmroku. Pogłos sporego pomieszczenia, przesłoniętego z jednej strony wielką, czarną kotarą. Podchodzę do stołu, podajemy sobie ręce. Andrzej Błażewicz, reżyser, Paweł Sablik, dramaturg. Obsadę spektaklu znam, to stali aktorzy naszego teatru.
Słucham tekstu, który jest czytany, słucham dyskusji, wymiany uwag, a od treści słów ważniejsza jest intonacja, relacje między członkami zespołu, które już zaczęły się tworzyć, ale jeszcze nie ustaliły. Czuję gdzieś podskórnie, że spektakl, który powstanie, jest czymś wtórnym wobec tych zależności, które właśnie teraz się tworzą. Nastrój, atmosfera, napięcia, które słyszę, znajdą potem swoje odzwierciedlenie na scenie. Zdjęcia, które zrobię za kilka tygodni, zaczęły we mnie powstawać właśnie teraz.
Wyciągam aparat fotograficzny, by spróbować zanotować co czuję, ale to nie jest dobry moment. Ktoś mówi, że nie chce zdjęć, narosłe nagle napięcie, niezręczność. Tym razem się nie uda. Próbuję jeszcze kilka kadrów z daleka, ale nie jestem zadowolony.
Po próbie zamawiam scenariusz „Żyda” w dziale literackim. Nie jest to oryginał, Paweł Sablik dokonał adaptacji. Wieczorem znajduję też nagranie „Żyda” zrealizowane przez Teatr Telewizji, w reżyserii Anety Groszyńskiej-Liweń. Połykam te dwie wersje. Po kilku dniach reżyser i dramaturg przychodzą do studia. Robimy zdjęcia, nagrywamy pierwszy materiał promocyjny.