Profesor Andrzej Jaczewski w swoim tekście Żal mi znanych aktorów… wyraża swoją irytację reklamami. Myślę, że rozumiem Pana Profesora, oczywiści na tyle, na ile jest mi to dane. Mnie też „szlag trafia”, a program do blokowania reklam w Internecie przyjaciele polecili mi już dość dawno. Poniżej chciałbym dodać jeszcze kilka myśli:
1) Reklamy są częścią systemu gospodarczego, w którym żyjemy.
2) Poziom reklam, ich realizacja, pomysły itd. wynikają ze ścisłych badań „targetu”, są do niego dostosowane, czyli styl reklam wynika z tego, jakie jest społeczeństwo; gdyby przynajmniej 30% społeczeństwa było jak prof. Andrzej Jaczewski, to reklamy z całą pewnąścią byłyby zupełnie inne, wtedy sam Profesor zerknąłby na nie, przynajmniej od czasu do czasu, i to z przyjemnością, a i ja oglądałbym je z zainteresowaniem.
3) Cieszę się ze sprostowania dotyczącego aktorów, powszechne są oderwane od życia wyobrażenia o tym, jak to dobrze jest być aktorem. Na co dzień siedzę w teatrze i jestem pewien, że większość ludzi, gdyby zobaczyła choć połowę trudności, które wiążą się z tym stylem życia, to uciekłaby czym prędzej z tego zawodu.
4) Moją dolę z reklamami tłumaczę sobie tak – życie zawsze było walką. W przeszłych czasach ta walka była o wiele bardziej brutalna i bezlitosna. Dziś reklamy zatruwają moje życie w pewien wredny sposób – podświadomie wstrzykują mi poczucie, że ciągle mam zbyt mało, aby być szczęśliwym. Drażnią się z moją zazdrością i przekonują, że „jestem tego wart” by być próżnym.
Telewizji nie oglądam w ogóle, w komputerze używam programu do blokowania reklam. Kiedy np. jadę busem do pracy, to z głośników sączą się „skóra, włosy, paznokcie, jelita, niestrawność, wypróżnianie”. Stosuję stopery do uszu. Pozostaje problem na ulicach, bo idąc tamtędy patrzeć jednak muszę. Ale to element walki – o własny czas, prywatność (czyli suwerenność – bardzo trafnie Pan to nazwał), spokój – to walka o samego siebie, która, co ciekawe, pozwala mi lepiej się określić – kim jestem, czego chcę.