Powszechna zmiana medium stała się faktem

W ciągu ostatnich dni, gdy zaglądałem na strony Facebooka, uderzyło mnie to, że moi znajomi załączyli na swoich profilach więcej filmów niż zdjęć. Do niedawna było odwrotnie.

Przesuwam stronę FB w dół i na każdym ekranie, raz za razem, widzę kolejny obraz, który po krótkiej chwili ożywa. Film! Pieski, kotki, ptaszki, chomiki, nawet pingwiny, i oczywiście ludzie w najróżniejszych miejscach, pozach, członkowie rodziny, dzieci, obcy na ulicy zaczynający wykonywać najróżniejsze czynności. O co chodzi – nie dowiem się, dopóki nie zaczekam i nie oglądnę do końca. Najeżdżając myszką na obraz mogę odczytać długości filmów. Są bardzo różne, od kilkudziesięciu sekund do kilku minut. Tyle więc z mojego życia muszę poświęcić, by dowiedzieć się, o co chodzi.

Powiem szczerze, jest to dla mnie niewygodne. Sama niewygodna mnie nie dziwi, zmiany zwykle powodują początkowy dyskomfort. Ja ciągle wolę zdjęcia, wolę tekst. Dlaczego? Ponieważ fotografii mogę poświęcić tyle czasu, ile chcę, mogąc ją oglądać tak, jak chcę. Przesuwam po niej wzrokiem według mojej mojej woli, zatrzymuję się tam, gdzie zauważę coś interesującego, a inne części przebiegam szybko. Fotografia jest dla mnie żywym obrazem. Podobnie z tekstem – z biegiem lat można nauczyć się błyskawicznie przeglądać treść, wyławiać rzeczy istotne, które coś dla mnie wnoszą, a pomijać te, które są np. tylko kurtuazyjnym dodatkiem. I nieskrępowanie powracać, we własnym tempie, wedle własnego życzenia.

Z filmem trudno to zrobić. Film mnie ogranicza, zmusza to nadążania, ale przeważnie – do zwalniania w takt jego tempa, które często mi nie odpowiada. Przy tekście lub zdjęciach czuję się swobodniejszy, czuję się też w pewnym sensie współtwórcą dzieła, które odbieram, ponieważ mogę ten odbiór dostosować do tego, jak odczuwam i myślę. I dopowiadam wiele we własnej wyobraźni. Film prowadzi mnie na krótkiej smyczy.

Zdaję sobie sprawę, że wszelki lament jest nie na miejscu. Można oczywiście ubolewać, twierdzić, że stworzenie choćby średniego filmu wymaga o wiele więcej pracy niż np. dobrego tekstu czy zdjęcia, żee filmiki są banalne, nudne, wręcz głupie. Nie zamierzam lamentować. Zmiana medium staja się faktem i możliwe, że wkrótce umiejętność szybkiego czytania będzie potrzebna wąskiemu gronu specjalistów. Może powinienem, bez sentymentów, zostawić fotografię na marginesie i zająć się przede głównie ruchomymi obrazami.