Zjeżdżamy z głównej, krajowej szosy w bok, w drogę, która prowadzi między ogrodzonym terenem a zapuszczonym ogrodem. Ogrodzenie składa się z bielonej podmurówki i białych murowanych słupków, między którymi zamocowano siatkę. Całość nosi ślady co najmniej kilkuletniego zużycia i zatopione jest wśród badyli niekoszonej podczas lata trawy. Po drugiej stronie brak ogrodzenia, jego namiastką jest żółta rura ciągnąca się wzdłuż drogi na wysokości może pół metra nad ziemią. Na żółto są tu malowane rury, zawory i liczniki gazu, jest więc to linia dostarczająca gaz do rzędu stojących dalej domów.
Po dwustu metrach dochodzi w prawo nowa ulica, na której jeszcze brak asfaltu, za to rozłożyły się na niej nieregularnie wyrwy. Jadąc samochodem nie można ich wszystkich ominąć. Prowadzą do osiedla pod lasem, składającego się z kilku rzędów domów jednorodzinnych oraz rozłożonych regularnie apartamentowców. Są zbyt urozmaicone, by nazwać je blokami, a jednocześnie zbyt skupione i zbyt wiele w nich mieszkań, by zasługiwały na miano domów jednorodzinnych.
Wśród nich znalazła swoje miejsce jedna samodzielna, ogrodzona działka, na której zbudowano pojedynczy dom. Ustawiamy samochód wzdłuż czerwonej podmurówki i słupków dźwigających czarne, kute ogrodzenie. Podchodzimy do małej bramki, przy której czerni się mała, dyskretna i elegancka skrzyneczka domofonu z dwoma piktogramami. Furtki nie da się otworzyć, dotykam więc piktogramu z symbolem klucza. Po chwili słychać niepozorny odgłos metalu uderzającego o metal. Orientuję się, że w furtce jest zgrabnie ukryty elektromagnetyczny rygiel, który właśnie odblokował wejście.
Wchodzimy do domu witani przez gospodarzy. Już w pierwszym rzucie oka dostrzegam oszczędność wnętrza, przestronność oraz pewien monumentalizm. Zanim zorientuję się, skąd pochodzi, dostrzegam duże i wysokie drzwi. Gospodarz wyjaśnia, że prowadzą do sypialni, która została umieszczona na parterze. „To dla nas, na stare lata” – wyjaśnia – „kiedy już nie nie będzie nam łatwo chodzić po schodach”. Drzwi są tak wysokie, jak sufit w moim mieszkaniu i z powodzeniem mogłyby prowadzić do biura burmistrza w moim miasteczku. I teraz zaczynam rozumieć, skąd bierze się niezwykłe wrażenie pewnej dostojności – mieszkanie jest wyraźnie wyższe niż wszystkie mieszkania, które tu odwiedzałem. Gdy gospodarz pokazuje nam dom znajduję moment, aby zauważyć: „sufit jest wyżej niż zwykle”. „Tak” – odpowiada – „ma trzy metry”.
”Więc tylko tyle trzeba, aby stworzyć wrażenie” – myślę, słuchając opisu szczegółów konstrukcji domu. Podłogowe ogrzewanie da się wyczuć zaraz po wejściu do krótkiego korytarza, który otwiera się na salon i klatkę schodową. Każde z pomieszczeń ma swój czujnik temperatury i jest ogrzewane niezależnie. Sterowanie uwzględnia program w całym zakresie doby oraz tygodnia, to oczywiste. Zresztą zużycie energii nie jest duże, gdyż podłoga, strop i ściany otrzymały odpowiednie warstwy ocieplenia. Wszystkie przestrzenie zostały maksymalnie wykorzystane, projekt domu został stworzony przez biuro projektowe i skonsultowany z przyszłymi właścicielami. W kuchni jest zmywarka, kuchenka indukcyjna, sypialnia posiada oddzielną garderobę i łazienkę. Z salonu do ogródka prowadzą przeszklone, wielosegmentowe drzwi, które w ciągu lata można rozsunąć. Za szybami w odległości kilku metrów wnosi się altanka z kominkiem.
Wszystkie elementy domu, ogrodu, altany, ogrodzenia, wszystko jest przemyślane, dopracowane, dopięte, wykończone. Rzecz niezwykle rzadka w Rumunii. Ten perfekcjonizm kończy się jednak na granicy posesji… Tam, gdzie sięga zamożna własność prywatna, można obserwować konsekwencję, uporządkowanie, planowość. Pół metra dalej zaczyna się inny świat, stworzony poprzez wypadkową wielu pomysłów, chęci, nawarstwienie kolejnych pokładów czasu łącznie z tym sprzed rewolucji, czyli 1989 roku.
Dla reportera ten drugi świat jest o wiele ciekawszy. Zawiera w sobie pokłady niespełnionych ludzkich planów, marzeń, oczekiwań, a także częściowego ich spełnienia. Są w nim warstwy świadczące o dramatycznym zmaganiu z systemem – biurokratycznym, politycznym, ograniczeniem finansowym, poczuciu estetyki, zaradności i życiowego racjonalizmu w ramach ograniczeń.