Przeglądam grafiki w internecie. Napiszę o czymś, o czym już wszyscy wiedzą, ale mimo wszystko chcę o tym napisać jeszcze raz.
Trafiłem na okładki Zwierciadła. Nie znam bliżej większości twarzy, które tam się pojawiają, ale znam nieźle twarz Magdy Walach. Przeszły mi szybko przez myśl pytanie, które może czasem sobie zadajecie, patrząc na okładki czasopism – czy to jeszcze jest Magdalena Walach, czy już nie? Dla mnie nie. Oczywiście, że jest to twarz Magdy, ale tylko dlatego, że towarzyszy jej podpis. Spróbujmy jednak być dokładni – to, że poniżej twarzy, na samym zdjęciu, widnieją słowa „Magdalena Walach” nie musi oznaczać przecież, że odnoszą się do postaci, której wizerunek właśnie widzimy. Przecież obok wizerunku jest jeszcze wiele innych inskrypcji, np. „7 letnich pikników Zwierciadła”, a nie przychodzi nam do głowy, by kojarzyć je z portretem.
Tak więc jeśli ktokolwiek łączy twarz z podpisem „Magdalena Walach”, robi to z własnej woli, na podstawie własnej inwencji, projekcji, wyobraźni, zdolności rozpoznawania, kojarzenia, własnego życzenia. Ciekawe, bo w ten sposób czasopisma typu Zwierciadło przyczyniają się w jakiś sposób do wzrostu zdolności twórczych u odbiorców.
Ha, przecież nie chodzi o narzekanie, oburzanie się, pomstowanie na to, że twarze w czasopismach się retuszuje. Etap oburzenia a również zdziwienia mamy już za sobą. Teraz byłoby to zbyt proste. Teraz chodzi o dalszą część obserwacji zjawiska, które opisał w swojej książce Joseph Campbell Potęga mitu. Książkę tę polecił przeczytać Tomasz Tomaszewski pewnej grupie studentów, wśród których miałem przyjemność się znaleźć. Jego rekomendacja brzmiała mniej więcej tak: bez tej książki nie będziecie w stanie zrozumieć zjawisk, mechanizmów obecnych w kulturze, sztuce, religii, polityce, i oczywiście w fotografii.
Nie ma znaczenia, jak jest naprawdę. Potęgą jest mit, ponieważ jest on o wiele prostszy i silniej oddziałujący, niż samodzielne próby dotarcia do rzeczywistości. Ludzkość żyje mitami, nie prawdą. A jednak cieszę się, że znam twarz Magdy inną niż na tym zdjęciu, bo taka jest ona dla mnie o wiele ciekawsza.