Reklama niszcząca zaufanie

Coraz trudniej znaleźć reklamę, która nie stosuje wabika polegającego na sugerowaniu obietnicy (podawanej w sposób bardziej lub mniej ukryty), która potem okazuje się fikcją. Przykład: zakład obsługi ogumienia reklamuje wielką czcionką: ”wymiana opon tylko 68,88 zł”. Tekst widoczny jest z daleka, na długiej ulicy, na której zwykle tworzą się korki. Pod cyfrą umieszczone jest uzupełnienie niewielką czcionką, którą można odczytać będąc nie dalej jak 3–4 metry: „dotyczy felg stalowych o rozmiarze do 14 cali”. Otóż rozmiar 14 cali to już historia motoryzacji, prawie nikt go nie używa.

Jeden z największych dostawców usług internetowych proponuje zakup domeny .sex. Po co przeciętnej firmie, albo komuś takiemu jak ja domena .sex? Po to, aby ktoś inny nie użył adresu kubic.sex, przez to moja reputacja ulegnie nadszarpnięciu. Argumentacja zaiste prostacko słuszna.

Jaskrawszy przykład żelaznego ciągu logicznego służącego reklamie: starsza kobieta w banku. Doradca klienta namawia ją na „nowy kredyt, wyjątkowo korzystny”. „Ale co ja zrobię z dziesięcioma tysiącami” – mówi kobieta – „to nawet strach nosić ze sobą”. „Proszę się nie martwić” – mówi doradca — „oferujemy również niezwykle korzystną lokatę bankową”.