W Rumunii – wyprawa na granice miasta

Wyprawa na granice miasta. Nowoczesna zabudowa wgryza się w pustkę pól i lasów, na pagórkach. Wchłania przy tym pozostałości starych, parterowych domów i towarzyszących im parceli. Przy głównej drodze lokują się firmy, z dala od drogi – wille. Bez znaczenia, że dojazd do nich to często błotnista droga, ledwo utwardzona. Za ogrodzeniem każdej zaczyna się inny świat, stworzony przez właściciela, według jego preferencji, marzeń, możliwości finansowych. Będąc tutaj można docenić jakikolwiek plan zabudowy, jeśli gdziekolwiek istnieje i jest realizowany. Tutaj wydaje się, że żadnego planu nie ma. Na przestrzeni kilkuset metrów odnaleźć można dziesiątki rodzajów zabudowy. Bogaci graniczą z biednymi, nowe bmw z rozpadającymi się daciami. Wypasione, eleganckie domy jak przeniesione z Niemiec czy Francji, a obok rozpadająca się rudera, albo budowany lub remontowany budynek, którego ściany świadczą o tym, że proces zmian rozpoczął się dawno i jeszcze daleko do jego ukończenia.

Pod szczytem góry, w środku lasu, urosło wielkie osiedle wielkich, grubych, monstrualnych bloków. Patrzą złowrogo na okolicę, górują nad resztą zbocza i doliną zabudowaną  willami. Tak tu jest – każdy, komu uda się zdobyć kawałek fajnej przestrzeni, robi z nią to, co mu się podoba. Wszędzie plac budowy. Do rzadkości należą zbudowane działki, na których wszystko zostało przemyślane i zrealizowane do końca. Wszechobecne wrażenie desperackiej ekspansji.

I to jest fascynujące, że jak na dłoni widać dążenia, zamiary ludzkie, nawet pojedynczych ludzi. Ich walkę z materią, nie tylko z biurokracją czy słabą organizacją na poziomie zarządzania zagospodarowaniem przestrzennym czy w ogóle życiem społecznym. Widać również walkę np. z nowymi możliwościami, jakie niesie współczesność, współczesna technologia, których dobre, przemyślane wykorzystanie przerasta na razie mieszkających tu ludzi.

 

Polecam krótki film, który powstał podczas grudniowego pobytu: Spacerem przez ulice w Cluj