Dwie osoby, ona i on. W tym samym pomieszczeniu, tej samej scenografii. Nie ma „wodotrysków” – szalejących świateł, projekcji wideo, sztucznych ogni, dymów, nie ma zabaw formą teatralną, co najwyżej – zmiany kostiumów. Cały spektakl to tylko oni – ona i on. I dwie godziny.
Czy to może być ciekawe?
Może. I jest ciekawe. Jest fascynujące. W jaki sposób? Skoro tematy kręcą się wokół tych samych wątków, w zdaniach chodzi w zasadzie ciągle o to samo – o relację kobiety i mężczyzny. Jak długo można o tym mówić, jak długo rozprawiać, analizować, przeżywać?
Tak długo, na ile starczy materiału – tego niewidocznego, skrytego w przeżyciach, doświadczeniach, emocjach bohaterów, w ich głowach. Ale bohaterowie tutaj, to dwójka aktorów, Magdalena Walach i Wojciech Leonowicz. To ludzie z krwi i kości, nie wirtualni, wymyśleni, abstrakcyjni, nie postacie na kartach powieści. Ich zadaniem jest udźwignąć spektakl, wypełnić go treścią, sekunda po sekundzie, bez skuchy, udawania, symulowania, mydlenia oczu. Tego ogromu nie da się wyreżyserować, jeśli nie mają go w sobie. Ile mają, na ile starczy?
Na dwie godziny spektaklu z pewnością. Wśród wszystkich sytuacji, które się zdarzają na scenie, nie ma dwóch takich samych. Koloryt możliwości Magdy i Wojtka wydaje się nieograniczony, o odcieniach, których nawet nie warto próbować szufladkować. Ich spektakl to prawdziwa operacja na żywym organizmie. Operacja, w której uczestniczymy i odczuwamy każde drgnienie, zawahanie emocji, każdy cios i każdą pieszczotę. Operacja tak autentyczna, że ja, który znam ich od kilkunastu lat, z trudem oddzielam postać sceniczną od postaci samego aktora. Niezwykle reagują na siebie, nawzajem odbierają swoje fale. To dialog na podprogowym poziomie subtelnych niedopowiedzeń, podwójnej komunikacji słowo–ciało, to mentalne dotykanie się poprzez wszystkie sygnały, jakie jest w stanie człowiek wysłać w stronę drugiego człowieka.
Moja jedyna obawa – czy publiczność będzie w stanie owo bogactwo zobaczyć i docenić. Bo publiczność kształtuje spektakl, taka jest zasada teatru. Bo do odbioru dobrej gry aktorskiej potrzebny jest wrażliwy i świadomy widz. Dlatego, drodzy Państwo, stańcie na wysokości zadania.
Z przedpremierowej próby spektaklu „Za rok o tej samej porze” Bernarda Slade’a w reżyserii Henryka Jacka Schoena, Teatr Bagatela. Grają Magdalena Walach i Wojciech Leonowicz.
Nie wiem czy ktoś kto nie miał do czynienia z Magdą i Wojtkiem prywatnie, ani nie miał okazji zmierzyć się z dość szerokim spektrum ich ról teatralnych jest w stanie odebrać to w takiej pełni, jak ktoś kto miał możliwość chociażby zapoznania się z ich dorobkiem artystycznym :). Ich gra jest na tyle intymna, na tyle sobie przekazują, że choć minimalna znajomość ich możliwości zaprasza widza w ich świat. Świat, w którym osoba pojawiając się „z marszu” nie dostrzeże tej głębi, choć oczywiście nie odbierze to radości z dwóch godzin oglądania fenomenalnych artystów, którymi obydwoje bez wątpienia są :).