Jeden dzień z rumuńskiej ulicy, w dużym mieście. Zdaję sobie sprawę, że te zdjęcia będą odbierane jak „bez znieczulenia” – w polskim kręgu, pretendującym do zachodniego stylu estetyki kolorowego upiększania wszystkiego, co jest w zasięgu wzroku. Ale chciałbym zapewnić, że moja sympatia leży absolutnie po stronie ludzi, których sfotografowałem (nawet jeśli nie bezpośrednio, to poprzez wytwory ich rąk – rozwiązania budowlane, aranżacje itd.) Nie ma u mnie ani odrobiny sensacji, drwiny, użalania się, czy współczucia, które byłoby wyrazem np. wyższości. To wszystko jest niepotrzebne, gdzieś obok.
Jest natomiast fascynacja. Będąc nawet na ulicy, pierwszego dnia po przyjeździe, po kilku miesiącach od ostatniego razu, mam wrażenie wejścia w życie spotkanych ludzi. Pierwszego dnia widzę tak dużo. To wrażenie zniknie już jutro, więc warto wykorzystać ten krótki moment.