Dziś jest niezwykły dzień w przedsiębiorstwie. Ale niewielu zdaje sobie z tego sprawę. Pracownicy przyszli do pracy tak, jak co dzień, i wyjdą tak, jak wczoraj i przedwczoraj, jutro i pojutrze. Większość nie zauważy zrazu żadnej zmiany. Tyle tylko, że jutro przejdzie korytarzami, zaglądając nieśmiało do pokojów i sal, niewielka delegacja, zapoznająca się z „topografią firmy”. Nie zostanie zauważona przez tych, którzy pochłonięci będą ferworem pracy, ani przez innych, którzy chronią swój czas i codzienność, by nie przepracowywać się zbytnio.
Właśnie Stefan przyszedł do Tomka, informatyka. Tomek jeszcze nie wie, że to ostatni dzień, w którym widzi Stefana. A i wcześniej nie spotykał go często, jednak w ciągu roku postać Stefana jakoś połączyła się z tymi korytarzami. A odwrotnie się stanie, gdy Stefana nie będzie. Od jutra wszyscy zaczną zapominać Stefana, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, po prostu zniknie z pola widzenia.
Stefan przyszedł po prośbie, przegrać zdjęcia z komórki na płytę DVD. Sam nie umie tego zrobić, a dla Tomka to nietrudne. Zresztą Tomek lubi niezaplanowane prace, i chociaż ma stosik spraw do załatwienia (wirtualny stosik), zabiera się za komórkę Stefana.
Pasek postępu na ekranie pełznie z lewa na prawo, a Stefan opowiada. Najpierw o swojej rodzinie. O córce z porażeniem mózgowym i żonie, niepełnosprawnej po wypadku. Stefan prowadzi dom, gotuje obiad raz na dwa, czasem na trzy dni. Potem idzie do pracy. Stefan też jest niepełnosprawny, jak zresztą wszyscy w jego ekipie. Kiedyś kolega Tomka szukał pracy i nawet chciał się dostać do grupy Stefana, lecz wtedy wyszło na jaw, że tam może być tylko niepełnosprawny.
Bo Stefan jest sprzątaczem. Sprząta w przedsiębiorstwie państwowym, ale nie jest jego pracownikiem. Sprząta firma która zaoferuje najniższą cenę. Rachunek ekonomiczny mówi sam za siebie – pracę mogą znaleźć w niej praktycznie tylko niepełnosprawni.
Niezwykły dzień w przedsiębiorstwie to ten, w którym za sprzątanie bierze się nowy pracodawca. Który zaoferował jeszcze niższą stawkę, niż poprzedni. Teraz, żeby związać koniec z końcem, proponuje dotychczasowym pracownikom zatrudnienie na pół etatu. Formalnego wymiaru czasu pracy nie należy mylić z rzeczywistym. Ten pozostaje bez zmian, czyli siedem dni w tygodniu, bo zrobić trzeba to, co trzeba, czyli tyle samo, ile do tej pory.
Lecz dotychczasowi sprzątacze idą po rozum do głowy. Przeszukują internet i znajdują – dramatyczne opinie o ich potencjalnym, nowym pracodawcy. Zresztą jeszcze z poprzednim, od dwóch lat, sądzą się o niewypłacone wynagrodzenia i nieoddane dni urlopu. Nauczyli się pisać pozwy do sądu, nieźle im to idzie. Tylko jeździć muszą czasem daleko, bo sąd sądzi tam, gdzie jest siedziba firmy. Ale jako niepełnosprawni mają zniżki na komunikację.
Nowy „pracodawca od sprzątania” chciałby jednak zatrzymać starą ekipę. Bo przedsiębiorstwo, które trzeba sprzątać, nie jest takie sobie zwykłe. Nie możemy tu zdradzić, o jakie dokładnie chodzi. Wyobraźcie obie np. szpital albo zakład o znaczeniu militarnym, gdzie są szczególne procedury i zwyczaje. Zetrzeć biurka i odkurzyć podłogę – tu to nie wystarczy. Zanim nowi się nauczą, minie ze trzy tygodnie, będzie chaos, skargi i nerwy. Może nawet bunt na pokładzie, może zerwanie kontraktu. Ale jak tu zatrzymać ludzi, jak tylko czczymi obietnicami, w które tamci nauczyli się już nie wierzyć…
Tekst umieszczony został na ogólnopolskim blogu TokFM.