Bajki są piękne. Co z tego zostaje?

29 marca 2017

Malutkie miasteczko, wieczór, niewielka salka. Szkolenie dla rodziców – jak pomóc dzieciom w nauce. Prowadząca na wysokim poziomie, świetne tempo zajęć, konkrety, rysunki, przygotowane materiały, ciasteczka, woda, nawet owoce w zasięgu ręki. Ćwiczenie z tworzenia mapy pamięci. Dostaję do ręki kartkę, wyjątek z podręcznika szkolnego, definicja „bajki” jako gatunku literackiego, kilka punktów, które wypełniają kartkę A4.

Czytam. W jednej chwili odżywają wspomnienia ze szkoły: tego trzeba się nauczyć! Czytam i choć rozumiem, to czytane informacje stają się dla mnie przezroczyste. Wiem, że nie jestem w stanie ich powtórzyć. Jednocześnie czuję, że z piękna bajek, które przeczytałem i usłyszałem, nie pozostało na tej kartce nic. Suche, beznamiętne, encyklopedyczne zdania.

Moje dzieci chodzą do szkoły, która wymaga takiej właśnie wiedzy. Ponieważ taka wiedza jest wbrew naturze człowieka, nauka idzie jak po grudzie. Jednocześnie w programie szkoły nie ma zajęć z samokształcenia (masz po prostu „więcej się uczyć”). Żeby naukę przyspieszyć, usprawnić, żeby dać dzieciom więcej szansy na „dobre wyniki”, rodzice (nieliczni) organizują dzieciom dodatkowe zajęcia. Na tych zajęciach celem nie jest lepsze poznanie świata, ale poradzenie sobie materiałem szkolnym, którego powinno po prostu nie być.

sierczynek_041fotPiotrKubic