Najlepszy lekarz

– Jaki jest twój ideał lekarza?
Zapytał Wiesiek. Przyszedł do mnie dość wcześnie, zaraz po obiedzie. Zwykle przychodzi wieczorem. Ale Wiesiek wie, że jestem teraz na zwolnieniu lekarskim. Zaraz, a Wiesiek nie jest w pracy? Czyżby również był na zwolnieniu? Wiesiek to dobry kolega, może nawet mógłbym nazwać go przyjacielem, gdyby nie jego niektóre nieprzewidywalne wyskoki.

Najlepszy lekarz? Zamyśliłem się. Kiedy siedzę kolejną godzinę w poczekalni gminnego ośrodka zdrowia myślę sobie, że do dobrego lekarza nie czekałbym godzinami. A jest odwrotnie.
Dobry lekarz według moich dziadków to taki, który przepisuje to, co chce pacjent. Przez wiele lat dziadek wyliczał lekarzowi, czego potrzebuje i przynosił do domu, dla siebie i babki. Dziadkowie już odeszli, a ów lekarz nadal kuruje w naszej przychodni. Jeszcze nigdy się do niego nie zarejestrowałem.

Przeciwieństwem jest „lekarz kwestionujący”. Wyznaje zasadę: „pacjent nie wie, co jest dla niego najlepsze”. Kiedyś, mając pilną potrzebę insuliny, trafiłem do lekarki, która odmówiła wypisania recepty. Powód?

– Był pan za stary, żeby zachorować na cukrzycę pierwszego typu.
– Ależ pani doktor, od dziesięciu lat jestem leczony na tę cukrzycę, proszę zerknąć do dokumentacji.
– Nie widzę.

Przy pierwszej okazji zapytałem mojego diabetologa:
– Jak w mojej karcie oznaczono cukrzycę insulinozależną?
– A tak, proszę zobaczyć: E-10.

Z czterech lekarek neurologii, u których się leczyłem, najmilej wspominam tę, która nie była doktorem medycyny. Długo się zastanawiałem, dlaczego tamte miały w sobie oschłość i zniecierpliwienie. Pukają młoteczkami, jeżdżą radełkami po tułowiu i kończynach:

– Czuje pan? Czy nie czuje? No?
– Chwileczkę, tak szybko pani jedzie, że sam nie wiem.
– To niech się pan zdecyduje! Wstać. Iść na palcach do drzwi. Z powrotem na piętach. Na piętach mówiłam!

Podejrzewam, że dla doktorek jestem banalnym przypadkiem. Ot facet w średnim wieku z bólem kręgosłupa, cukrzyk. Najwyraźniej sam sobie winien, a publikacji naukowej z tego nie będzie.

– A jakie pan ma HBA1C? Aż tyle? W cukrzycy podstawą jest dieta i konsekwencja. Dużo ruchu. Wypoczynek. To pana inwestycja w przyszłość, w stan organizmu. Lepiej już nie będzie. Ma pan rodzinę, dzieci? No właśnie. Proszę pomyśleć nie tylko o sobie i wziąć się za siebie,

Słucham monologu, który znam na pamięć, kiwam głową i zadaję w duchu pytanie, czy wrócimy jeszcze do tematu kręgosłupa, bo w końcu z nim przyszedłem.

– A to co?? – wskazuje na biały krążek, przyklejony do mojego ramienia.
– To czujnik glikemii, pomiar ciągły. Chciałaby pani zobaczyć wykresy?
– Aha…. Nie trzeba!

Czy to byłby ideał lekarza…?

– No, jaki jest twój ideał lekarza – głos Wieśka wyrwał mnie z zamyślenia. Zdałem sobie sprawę, że nie poczęstowałem go piwem. Ale raz, że przyszedł dość wcześnie, a dwa, że obaj jesteśmy chorzy.
– Była jedna lekarka, naprawdę słuchała wszystkiego, co miałem do powiedzenia. To od razu się czuje, że ktoś słucha. A ja dużo mówię. Zbadała mnie nawet, co nie zawsze się zdarza. A potem przepisała to, co chciała. I przekonała mnie do swoich zaleceń.
– Żartujesz. Tak było? Dała radę?
– No tak!

Tekst napisany na zamówienie redakcji strony apteline.pl.