I nie tylko mój. Nie będzie już blogów na tokfm.pl. Od połowy grudnia. Jest więc okazja do krótkiego podsumowania.
Patrzeć po prostu próbuję to 72 wpisy dokonane w latach 2012-2017. Założyłem tego bloga ze… złości. Ponieważ na stronie tokfm.pl pojawiały się koszmarne, reklamy, które były zwykłym naciąganiem, wręcz oszustwem, typu: zarabiaj 247 zł na godzinę nie wychodząc z domu. Zrobiłem małe śledztwo – dzwoniłem, pytałem, próbowałem uzyskać odpowiedź portalu, dlaczego coś takiego się u nich pojawia. Zbywali mnie. W końcu napisałem wpis na blogu, który opowiadał o całej sytuacji.
Redakcja nie skasowała mojego tekstu, a oszukańcze reklamy przestały się pojawiać.
Blog był dla mnie laboratorium publicystyki. Badałem o czym i jak pisać. W pewnym momencie redakcja zaczęła umieszczać moje teksty na pierwszej stronie. Były to czasy, w których teksty blogerów (te dobre) były traktowane tak, jak teksty dziennikarskie, pod względem pozycji na stronie. Jedno z moich osiągnięć – dwa teksty na samej górze portalu:
Po burzliwym okresie pisania i emocji przyszło rozczarowanie. Zdałem sobie sprawę, że tematyka społeczno-polityczna w mediach kręci się w kółko. Że tu niewiele zmienia, nie ma przyszłości, bo aktorzy sceny tkwią na tych samych pozycjach poprzestając na zręcznym obrzucaniu się epitetami, impertynencjami lub po prostu bluzgami. Rozczarowaniu dałem wyraz we wpisie Dar, by wytrwać, w którym umieściłem zdjęcie mojej córki boksującej się z nadmuchiwanym kangurem.
Przestałem pisać, i choć wróciłem dużo później, lecz nie tak intensywnie. Wtedy wiedziałem już, jak napisać tekst i o czym, by trafić na pierwszą stronę. Tylko że wtedy blogerzy mieli już swój kącik na samym końcu.
W międzyczasie forma felietonu przestała mnie fascynować. Wraz z lekturą tygodników zauważyłem szablonowość, sztucznie budowaną dramaturgię, uogólnienia o wątpliwej wartości. Pomyślałem, że doskonałą formą jest reportaż, lecz na jego realizację potrzeba dużo czasu i pracy w terenie, na co nie mogę sobie pozwolić. W ten sposób dotarłem do opowiadania, jako formy. Zafascynował mnie Etgar Keret, który sytuację polityczną w państwie potrafi oddać przez pryzmat domowej awantury między mężem i żoną, a wszystko na kilku dosłownie stronach. Jego teksty, podobnie jak klasyka Czechowa, albo np. Zoszczenki, to czysta akcja, bez moralizatorstwa, opiniowania, kategoryzowania. Czytelnik dokonuje oceny sam. Niezwykła i godna zazdrości jest umiejętność budowania postaci, środowiska i samej akcji tak, by przez fikcję (jednak) wyrazić sedno problemów, relacji międzyludzkich.
Mój tekst W gabinecie jest przykładem wyboru takiej drogi. Inne podobne opowiadania: Tęczowy kocyk, Na Rondzie Ofiar Katynia, Marynarka, Niezwykły dzień w przedsiębiorstwie, Błogosławić pustkę, Tomuś. Pozostałe opowiadania znajdziecie klikając na kategorię Opowiadanie.
Wraz z zamknięciem bloga na tokfm.pl kończy się u mnie pewien rozdział. Wiele się nauczyłem, a z drugiej strony wszystko się kiedyś kończy. Blog został już przeniesiony i włączony do patrz.kubic.info – odnośniki do wpisów, które tutaj znaleźliście, prowadzą już do mojej strony. Klikając na ten link Patrzeć po prostu próbuję dotrzecie właśnie to tego bloga.
Paweł, dziękuję ogromnie…
Późno Cię znalazłem Piotrek… Ale lepiej późno niż… 😉 Ważne, że wciąz o coś Ci chodzi! Powodzenia!