Koncert Dire Straits 1985

Powracam od czasu do czasu do tego koncertu z powodu rewelacyjnej realizacji wideo (muzyka oczywiście fantastyczna, i to bez playbacku czy retuszu poszczególnych instrumentów potem w studiu). Warto popatrzeć na datę koncertu i uświadomić sobie, jak prymitywną techniką, w porównaniu do dzisiejszej, dysponowali ówcześni realizatorzy.

Dire Straits, Brothers in Arms Tour 1985

Piękne kadry świadczą o kunszcie każdego z operatorów kamer. Doskonały montaż, którego „nie widać”, idealnie splata się z naszą psychiką, sposobem patrzenia. Z jednej strony montaż nie przeszkadza, a z drugiej – zaskakuje pięknem.

Tych kadrów nie byłoby bez doskonałego światła – a nie ma tu laserów, głów sterowanych cyfrowo czy całych ścian świetlnych, emanujących wszystkimi kolorami lub animacjami wideo. Lecz reżyseria światła wybitnie logiczna i precyzyjna, do każdego z utworów – każdego utworu, nastroju, układu muzyków. Tworzy głębię, której w rzeczywistości raczej nie ma – można to zauważyć na tych bardzo rzadkich ujęciach, na których widać całą scenę z daleka. Scena technicznie, w rzeczywistości, jest skromna, ale w prawie wszystkich ujęciach z koncertu jawi się jako monstrualna.

Na uwagę zasługują szczególnie ujęcia członków zespołu, którzy grają z tyłu sceny. Jest ich bardzo dużo, są potraktowani prawie na równi z liderem Markiem Knopflerem. To szczególne, nie zawsze tak bywa. Od czego to zależy? Od delikatnych i skomplikowanych relacji w samym zespole, ale również od np. finansowych układów z producentami koncertu / nagrania. Wracając do muzyków – widz ma wrażenie, jakby był obok, a nie podglądał ich. To wrażenie powstaje poprzez odpowiednią pozycję kamerzysty i specyficzne kadrowanie.

Całość realizacji świadczy o wyśmienitej konsekwencji kadrowania. Wydaje się oczywiste, że kamerzyści i realizator (montażysta) tworzą zgraną paczkę, która pracuje z sobą od dawna. To nie zbieranina ludzi w stylu – chodźcie, trzeba nagrać koncert. A koncert to akcja dziejąca się na żywo, nie można powtórzyć ujęć, zrobić dubli, bo coś się nie udało.

Koniecznie trzeba wspomnieć o logistyce, organizacji, zarządzaniu. To nagranie, podobnie jak koncert, cała trasa koncertowa, mogły powstać dzięki bardzo dobremu zespołowi menadżerów, którzy swoje długie doświadczenie zaangażowali w planowanie i konsekwentną realizację planów. Kto pracował, wie, kto nie pracował – może się dowie, jeśli będzie miał możliwość popracować przy podobnej imprezie. Niewinne to słowa, ale bezwzględne. Często chciałoby się bardzo wiele, nie mając świadomości ogromu pracy i doświadczenia, jakie stoją za tym, by materię nieożywioną oraz tę ożywioną skłonić do powstania takiego koncertu, ze świetnym efektem.