Miechów, 19 grudnia 2019r.
Szanowna Pani Janino Bergander,
nie wiem, czy ta praca kiedykolwiek trafi do Pani rąk, ale cieszyłabym się, gdyby tak się stało. Chciałabym zapytać o tak wiele rzeczy, jednak rozumiem, że nie na wszystko może Pani odpowiadać, zwłaszcza, że pewnie jest Pani zajęta na co dzień. Mimo to chciałabym przedstawić choć w niewielkiej części mój punkt widzenia odnośnie wybierania książek do czytania.
Zacznę od tego, że gdy po raz pierwszy przeczytałam tematy konkursu, ucieszył mnie fakt, że nie będzie mi trudno cokolwiek napisać. Zwłaszcza, że były mi dość bliskie, bo kto nigdy nie wyobrażał sobie siebie w ulubionej powieści, albo nie zatopił w lekturze tak, jakby zapomniał o całym świecie?
Ale… co takiego sprawia, że nie możemy się oderwać od pewnych książek, a inne po przeczytaniu odkładamy jak najdalej w kąt, by nigdy więcej do nich nie wrócić?
Trudne może być uzasadnienie, dlaczego coś nam się podoba, szczególnie, gdy odpowiedź „bo jest fajne” nie wchodzi w rachubę. To zależy oczywiście od danej jednostki i jej osobistych upodobań, ale twórcy nie są zależni jedynie od kaprysów czytelnika, przynajmniej moim zdaniem.
W pisaniu książek, w ogóle w jakichkolwiek przejawach twórczości artystycznej, ważne są emocje. Jeśli dzieło, bez względu na to, czy będzie to obraz, wiersz czy opowiadanie, wzbudza emocje w odbiorcy, jest to sukcesem twórcy. Nie jest aż tak istotne, czy będzie to radość, rozbawienie, oburzenie czy smutek; dzieło wpływa na oglądającą je osobę, przywołuje skojarzenia i zapada jej w pamięci, wnosi coś nowego do życia. O to chodzi także w książkach, które przecież wcale nie są jedynie zbitką dialogów i opisów życia bohaterów. Autor w pewien sposób komunikuje się ze swoimi czytelnikami, poruszając tematy, które przemawiają do ich wrażliwości, skłaniają do refleksji. Jedną z takich książek jest z pewnością napisane na podstawie filmu o tym samym tytule „Stowarzyszenie umarłych poetów” Nancy H. Kleinbaum. Pisarka niezwykle trafnie opisała historię grupy uczniów Akademii Weltona, dając czytelnikom do zrozumienia, iż żelazna tradycja i sztywne zasady nie są jedynym, najodpowiedniejszym wyjściem. Każdy potrzebuje mieć swoją pasję, której będzie mógł się w dużej mierze poświęcić.
Innym, równie ważnym aspektem przy pisaniu jest wczucie się w sytuację każdego z bohaterów. Postać, jeżeli ma być wiarygodna, wymaga od autora szerokiej wiedzy na swój temat: przeszłości, celów, idei, sposobu bycia, charakteru. A nie zawsze osobowość bohatera fantastycznego zbiega się z osobowością jego twórcy. Autor musi być bardzo elastyczny, wyobrażać sobie opisywane sytuacje i stawiać się w miejscu swoich bohaterów, żeby ich zachowania nie były „sztuczne” i by zgadzały się z ich charakterami. Pod tym względem zafascynowała mnie powieść Leigh Bardugo, „Szóstka wron” oraz jej kontynuacja, „Królestwo kanciarzy”. Bardugo bardzo płynnie prowadzi wspólną opowieść o szóstce skrajnie różnych od siebie ludzi, pisząc z perspektywy każdego z osobna. Opowiada o ich przeszłości, marzeniach i wewnętrznych rozterkach tak, jakby ich w pełni rozumiała, a to sprawia, że stają się żywi, trójwymiarowi. Czytając o nich, z każdym kolejnym zdaniem stawali mi się coraz bliżsi.
Oprócz potrzeb czytelnika i bohatera powieści, jest jeszcze jedna osoba, która ma wiele do powiedzenia. Jest nią autor. Ponieważ poza takimi kwestiami jak oryginalna i ciekawa fabuła oraz siła i konsekwencja twórcy w opisywaniu osobowości postaci, istotne jest jego samopoczucie. I uważam, że bez komfortu przy pisaniu nie da się stworzyć oryginalnej historii z pełnowymiarowymi postaciami, która zaciekawiłaby odbiorcę. Jeżeli twórca nie czuje się dobrze w pewnym temacie, to brakuje mu swobody sprawiającej, że tekst czyta się z lekkością, bez dłuższego zastanawiania się, co rzeczywiście ma przekazywać.
Tak przedstawiają się moje obserwacje, może niekoniecznie słuszne, ale to według nich ja również staram się pisać pomniejsze opowiadania i historie. Bardzo podziwiam pisarzy takich jak Stanisław Lem, którego pamiętam dzięki „Bajkom robotów” oraz „Śledztwu”, które jak na zawołanie wzbudza we mnie niepokój nawet dzisiaj. Mam też ogromny szacunek do Ewy Barańskiej, która w książce „Zapomnieć Różę” poruszyła ciężki temat nękania i poniżania, czego skutki mogą być tragiczne. Jest wielu pisarzy, których książki na długo zapadają mi w pamięć, a są wśród nich Dorota Terakowska, Astrid Lindgren, Amos Oz i wielu innych. Wszystkie książki, które czytam, uczą mnie czegoś nowego, otwierają drzwi do własnej interpretacji najróżniejszych poglądów, ale również przenoszą mnie do wyobraźni autora, którego powieść jest odbiciem jego przemyśleń i marzeń. Motywuje mnie to do samodzielnych prób napisania czegoś od siebie. Czegoś, co będzie śladem pozostawionym na tym świecie, żeby o mnie nie zapomniano. Ale też dla własnej satysfakcji, bo to ma największe znaczenie.
Zastanawiam się, czy podziela Pani moje zdanie. Pani również pisze książki, wiersze, maluje obrazy… Jaka jest Pani ulubiona książka, który autor? Jak Pani znajduje siłę, by cały czas tworzyć coś nowego?
W moim pokoju jest zawieszony Pani obraz. Kolorowe kwiaty rozjaśniają pustą ścianę, a ich odważne barwy przypominają mi, że zawsze warto iść do przodu, dążyć do spełnienia swoich marzeń i celów. A ja marzę o napisaniu własnej książki.
Z wyrazami szacunku,
Sara Kubic
Pierwsze miejsce w III Międzyszkolnym Konkurs Czytelniczym organizowanym pod honorowym patronatem Janiny Bergander. Temat „A ja lubię czytać i już..”, Sara Kubic, klasa 8b, Szkoła Podstawowa nr 1 w Miechowie, opiekun naukowy: Renata Glanas. Konkurs zorganizowany został przez Szkołę Podstawową nr 2 w Miechowie.
Dzień przed ogłoszeniem wyników konkursu powiedziałem Sarze, że bez względu na to, czy zajmie jakieś miejsce, to mnie trudno wyobrazić sobie lepszy list. Chciałbym taki otrzymać. Pomyślałem też o osobie pedagoga i nauczycielki, Pani Renacie Glanas, która w ciągu czterech lat walczyła o rozwój całej swojej klasy, z sukcesem.