Bieliński MasterClass

Zadaniem artysty jest zaskoczyć, a potem zniknąć. Artysta gra na nieuświadomionych emocjach odbiorcy, steruje nimi. Ktoś powie: manipuluje, tak jak używa się drążka sterowego w samolocie czy kierownicy w samochodzie. Mistrzowie rajdowcy wchodzą w zakręt poślizgiem i pokonują go w ułamkach sekund operując i znikają, pozostawiając mgnienie w pamięci kibiców.

Artyści są jak krawcy, którzy starannie ukrywają linię kroju oraz przebieg szwów. Obserwator ma odnieść wrażenie, ale lepiej, żeby nie dowiedział się, jak ono powstaje. Tak, jak znajomość anatomii kwiatu nie musi pomagać w kontemplacji jego wyglądu na łące, a wręcz – przeszkadza. Anatomią, oczywiście, mogą zachwycać się biolodzy, ale to inny zachwyt, branżowy, strefowy, dla nielicznych.

Krzysztof Bieliński, godząc się na prowadzenie mistrzowskich warsztatów fotografii teatralnej, musiał przyjąć, że rozłoży swój warsztat na czynniki pierwsze i pokaże go tak, jak kwiat na laboratoryjnej bibułce, z odciętymi płatkami, łodygą, pręcikami i słupkiem. To zabieg ryzykowny, bo wbrew naturze artysty. Tutaj artysta nie znika, lecz metodologicznie wskazuje, jak skroił i gdzie poprowadził ściegi swojego niepowtarzalnego stroju. To odkrywanie siebie, swoich tajemnic, spojrzenia, które kształtowało się na przestrzeni lat, a teraz pozostaje nagle ujawnione, wystawione na pokaz.

Ale warsztaty mistrzowskie polegają bardziej na czymś innym – na niezwykłej relacji, w która powstaje na drodze zaufania. To niezwykłe obserwować, jak Krzysztof Bieliński to zaufanie buduje, będąc wrażliwym na każdego uczestnika. Każdy znajduje się na innym etapie i masterclass spełnia swoje zadanie, kiedy właśnie mistrz wychodzi naprzeciw i odnajduje każdego z uczestników w jego drodze. I popycha: idź dalej, tędy, w tę stronę.

Przecież nie chodzi o przekazanie metodologii, recepty na fotografię, pokazanie sztuczek i kruczków, które „zagwarantują efekt”. Chodzi o pomoc w przekroczeniu kolejnej granicy, jednej z wielu granic, która w nas istnieje. Zgłaszamy się na warsztaty mistrzowskie, bo jesteśmy zdeterminowani te ograniczające nas bariery dostrzec i spróbować je przekroczyć. Ktoś, inny człowiek, mistrz, widzi to, czego nie widzę ja.

Portret dziewczyny – praca wykonana w ramach Bieliński MasterClass

W moim przypadku – udało się. Od lat nie mogłem oderwać się od wizualnego realizmu fotoreportażu. W fotografii reportażowej panują zasady bardzo ograniczonej ingerencji w obraz. Sprawiają one, że wyrażanie treści niedosłownych, niewidocznych wprost, musi odbywać się bez cyfrowej i komputerowej manipulacji obrazem. Krzysztof Bieliński pokazał drogę do wolności w interpretacji spektaklu teatralnego. W trakcie warsztatów traktowaliśmy spektakle jako materiał wyjściowy do własnych przetworzeń. Oczekiwane były wszelkie modyfikacje, począwszy od niekonwencjonalnych technik użycia aparatu fotograficznego, po przekształcenia za pomocą komputera i dowolnego programu graficznego.

„Tożsamość” – moja praca w ramach Bieliński MasterClass

Otwarcie się na nowe zasady budowania obrazu to dopiero początek drogi. Inspiracje czerpaliśmy nie tylko od samego Krzysztofa Bielińskiego, nie tylko od polskich fotografów takich jak Edward Hartwig czy Wojciech Plewiński, ale również z malarstwa, w którym następuje przekształcenie obrazu poprzez subiektywne widzenie artysty malarza. Otwieramy nowy rozdział własnej drogi, ale jesteśmy częścią kultury obrazu, którą tworzyli i tworzą inni.

Więcej na temat samego widzenia fotografii teatralnej można przeczytać w tekście Krzysztofa Bielińskiego Przesunięcie zamieszczonym na stronie www.teatr-pismo.pl.

Organizatorem MasterClass online z Krzysztofem Bielińskim był Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie.

Strona internetowa Krzysztofa Bielińskiego www.bielinski.art.pl