Spotkał mnie zaszczyt – redakcja TOK FM skomentowała mój pierwszy wpis na blogu!
Lecz zaraz pojawia się wątpliwość, bo z doświadczenia wiem, że komentarze zachwalające treść są specjalnością automatów internetowych. Ich zaprogramowanie nie jest dziś większym problemem. Niekiedy kasuję u siebie dziesiątki komentarzy w stylu „Great! Keep posting, it’s my favourite”, podlinkowanych do stron typu besttoothpaste.com.
Skoro istnieją programy, które rozmawiają np. przez gadu-gadu równie dobrze jak żywi ludzie, to i redakcja mogłaby sobie pozwolić na „drobny” automacik przymilający się bloggerom i zachęcajacy ich do wysiłku, który przecież przekłada się na oglądalność portalu, odwiedzalność, klikalność i całą masę innych wskaźników, decydujących o tym, że dalej rośnie klikalność, oglądalność, odwiedzalność i wszystko inne…
Lecz z drugiej strony takie podejrzenie może być zupełnie niesłuszne, a wtedy jestem niesprawiedliwy wobec redakcji i zrażam ją do siebie… Może rzeczywiście napisał ktoś…? Patrzę na ten komentarz jeszcze raz i…. te słowa wydają mi się takie…. ludzkie… normalne… Wcale nie komputerowe. I jest nawet podpis: „Piotr”. Czyli mój imiennik…
Cóż, jestem w kropce. Jak ofiara systemu, na który dobrowolnie się godzę, nie jestem w stanie rozstrzygnąć podstawowego dylematu. Ba, nawet nie chcę zapewnień i gwarancji, one mogą tylko pogorszyć sytuację. Może więc niech już tak zostanie…