Narciarstwo i Radio Maryja

narciarstwoiradiom

W pewnej wsi w Małopolsce, na północ od Krakowa, powstało miasteczko narciarskie. Z wypożyczalnią nart, serwisem, szkółką narciarską, barem, nieustannie płonącym ogniskiem otoczonym rzędem ławek, z armatkami śnieżnymi i ratrakiem. Wszystko, co trzeba, by bez żadnego sprzętu narciarskiego i umiejętności, móc pojeździć na nartach. Wystarczy trochę gotówki, stosunkowo niewiele.

Przyjechałem na stok przed dziewiątą rano. Wyciąg startuje o dziewiątej, były więc ostatnie minuty przygotowań. Z boku stał ratrak, ktoś łopatą wyrównywał śnieg tuż przy bramce do wyciągu. Gdy minęło pół godziny na stoku jeździło już kilkanaście osób. Byłem tu kilka razy, dlatego zauważyłem, że dziś nie jest tak, jak zwykle. Może czegoś brakowało? Może było coś więcej? A może i jedno i drugie. Zastanowił mnie spokój, jaki tu panował, ale na początku przypisałem go niewielkiej ilości narciarzy.

Potem zorientowałem się, o co chodzi. Nie włączono muzyki, którą zwykle rozsiewały jazgotliwe megafony umieszczone na podporach wyciągu. Nie było wrzaskliwych, naładowanych podsycaną ekspresją reklam, pseudozabawnych komentarzy spikerów radiowych, mających zabić nudę (jaką nudę?). Był zaś delikatny poszum wiatru nadchodzącego z pól, stamtąd, gdzie kończył się las i zaczynało wznosić wzgórze. Poszedłem do obsługi wyciągu.

– Dzień dobry, chciałem powiedzieć, że cieszę się, że dziś nie słychać muzyki.

– Nie słychać? A rzeczywiście! Zapomnieliśmy, już włączamy.

– Ale ja nie żartuję, naprawdę się cieszę. W hipermarkecie jazgot, w busie to samo, wszędzie jakiś hałas, a tu, dziś, nareszcie spokój.

– A co pan, ksiądz może?

– Ksiądz? No nie…

– Może by puścić Radio Maryja? Słucha Pan?

Uśmiechnąłem się, bo tak mnie uczono, żeby się uśmiechnąć, gdy jest się zaskoczonym. Bo co ma ksiądz i Radio Maryja do narciarstwa…? Ale ten uśmiech nie był najlepszym rozwiązaniem, z czego szybko zdałem sobie sprawę, widząc uśmiech u moich rozmówców. Na domiar złego przyszły mi do głowy inne niemądre słowa, które niestety powiedziałem:

– No czasem słucham jako ciekawostkę, żeby potem mieć co opowiedzieć znajomym…

I dotarło do mnie, że czas się z rozmowy wycofać. Niech już zostanie tak, jak jest…