Kilka zdjęć znów. Po kliknięciu – otwierają się w większym rozmiarze. Nie żeby zabrzmiało to jak usprawiedliwienie, ale nie szukam kadrów, nie myślę. Idę po prostu z rodziną, popycham wózek z moim dwuletnim synem, i czasem, kiedy coś drgnie w środku – robię zdjęcie. Powtarzam się, ale… jaka to przyjemność – nie musieć robić niczego co wynika z planu, szczególnego myślenia, obowiązku.