Zostawcie Martę Kaczyńską

TokFM zamieszcza tutaj informację, że Marta Kańczyńska jest zasmucona kabaretem, w którym występowała Krystyna Janda, a który powodował u widzów gromki śmiech w związku z tematem katastrofy smoleńskiej.

Zacząłem się zastanawiać, dlaczego TokFM umieszcza taki „news” u siebie…? Przecież to żaden news. Nic w nim niezwykłego. To oczywiste, że Marta Kaczyńska będzie zasmucona (i tak delikatnie powiedziane) takim programem kabaretu. Za to proszę zobaczyć, jakie pojawiły komentarze – jaki wylew inwektyw, wulgaryzmów, szyderstwa pod adresem osoby, która ubolewa po stracie rodziców. Czy dlatego ma nie ubolewać, bo np. w naszym mniemaniu jej ojciec nie było dobrym prezydentem i politykiem? Czy dziwi nas jej żal, czy oczekujemy od niej bezstronnej oceny sytuacji, obiektywizmu, w kwestii tak dla niej dramatycznej?

News jak news, brak w nim jakiegokolwiek komentarza i dziennikarsko wydaje się w zupełnym porządku. Ale czy Redakcja nie przypuszczała, jak skończy się umieszczenie tej informacji tutaj na portalu?

O co chodziło? Czy o to, aby sprawdzić, czy Czytelnicy tego portalu naprawdę bluzną błotem? A może jednak będą współczuć?

Problem osób publicznych polega m.in. na tym, że ich życie prywatne styka się z publicznym. Istnieje gdzieś ten punkt, który zawsze będzie zapalnym. Bo w życiu prywatnym, w rodzinie, zakładamy, że funkcjonuje zasada jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Matka mówi o swoim synu: choćby zbój, ale mój. Zasada: kochamy się i wspieramy, mimo tego, jacy jesteśmy, jakie draństwo popełnimy, w jakich tarapatach się znajdziemy.

Za to w życiu publicznym nie ma zmiłuj się. Najlepsze chęci i działania osoby publicznej są przeważnie mieszane z błotem – jak nie przez jedną część tłumu, to przez drugą.

TokFM umieszczając u siebie słowa smutku Marty Kańczyńskiej, pochodzące z jej Facebooka, miesza te dwie strefy. Używa intymnych, rodzinnych uczuć do tego, aby prowokować chamstwo. To jest dziennikarstwo w złym stylu. Nie tego oczekuję od portalu, który chce kształtować poziom dyskusji w Polsce. Drodzy Państwo, zaniżacie poziom.